Słyszałam już setki razy, że lekcje muszą być atrakcyjne. No i co? Są kreatywne rozgrzewki, nowe zabawy ożywiające, inspirujące ćwiczenia, a ósmoklasiści nadal do wszystkiego podchodzą obojętnie. Mam wrażenie, że czekają tylko, aż lekcja minie. Nie jestem przyzwyczajona do takich zachowań. A może robię za dużo? Takie i inne myśli kłębiły się w mojej głowie na początku roku szkolnego 2019/2020. Wiedziałam jedno – muszę zmienić formę prowadzenia lekcji, zrobić coś absolutnie niestandardowego, wypytać, czy jest coś, co wyzwoli w nich dodatkowe pokłady energii i dobrze by było, gdybym odnalazła coś, co ich łączy. I tak stałam się jednocześnie i nauczycielem, i detektywem. Z czasem nawet odkrywcą. Oj, nie było łatwo, ale ustaliłam, że jedyną rzeczą, która łączy moich wychowanków jest BEZGRANICZNA MIŁOŚĆ DO YOUTUBE. Mogli mówić godzinami o nowych odcinkach, youtuberach, grach. Dziewczyny zachwycały się kanałami o tematyce “beauty”, a chłopcy – wiadomo – omawiali motocykle i gry komputerowe. I między tym wszystkim ja – ambitny nauczyciel ciągle wierzący, że wszystko jest możliwe. Raczej prawie wszystko – bo jak połączyć miłość do YouTube z lekcjami wychowania fizycznego? Oto pytanie! Stwierdziłam, że to niemożliwe, poddałam się. Upłynęło wiele czasu, nim zupełnie przypadkiem natknęłam się na cudowne wystąpienie profesora Wojciecha Glaca na TEDx Gdynia.
[ . . . ]