Tysiące dylematów, setki możliwych kierunków rozwoju, bogata oferta popołudniowych zajęć i jedynie... siedem dni. Każdego tygodnia wciąż i nieubłaganie siedem. Nie da się dodać kolejnego dnia, np. „świątku”, podobnie jak nie ma możliwości, by do każdej doby dodać dwudziestą piątą godzinę. Chciałbyś, żeby Twoje dziecko było ponadprzeciętne w wielu dziedzinach. Powinno mówić biegle w językach obcych, osiągać sukcesy sportowe, malować, programować, liczyć, szybko czytać, rozwiązywać zagadki, udzielać się społecznie... Ta lista nie ma końca. Co w takim razie możesz począć, dysponując jedynie kilkoma popołudniami? Które zajęcia poświęcić, a na których się skupić? Czy dokonując wyborów, kierować się sercem, wsłuchując się w zainteresowania dziecka, czy jedynie chłodną logiką maksymalnej użyteczności? Na to pytanie będziesz musiał odpowiedzieć sam. Postaram się jednak wskazać Ci to, co moim zdaniem jest niezbędnym fundamentem. Moja recepta na sukces brzmi następująco: wręcz swojemu dziecku po jednym narzędziu ze świata sportu i sztuki. Zaskoczony? Już tłumaczę.
[ . . . ]