Ludzie zazwyczaj pojmują zdrowie w kategoriach biomedycznych, czyli według koncepcji zakładającej, że człowiek jest biomaszyną, którą można zdiagnozować, wyregulować, naprawić podobnie jak samochód. Takie inżynieryjne podejście, wedle którego nasze zdrowie ściśle zależy od rozwoju technologii medycznych, intensywnego korzystania z profesjonalnej obsługi pracowników ochrony zdrowia już dawno powinno odejść w zapomnienie. Są tacy, którzy naiwnie wierzą, że wystarczy mieszkać blisko szpitala, przychodni czy wykupić dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne. Niestety, to nie uchroni nas przed chorobami. System opieki zdrowotnej decyduje o naszym zdrowiu zaledwie w około 10%. To indywidualny sposób życia jest głównym determinantem naszego zdrowia. Okazuje się też, że mamy wielu lekarzy, fizjoterapeutów, trenerów myślących kategoriami „jak się coś zepsuje, to się naprawi”. Edukacja zdrowotna po prostu nie leży w ich ekonomicznym interesie. Warto zdać sobie sprawę z faktu, iż na polskich uczelniach studenci medycyny absolutnie nie uczą się o zdrowiu, uczą się o chorobach i technologii ich zwalczania. Każdy człowiek jest twórcą własnego zdrowia, niestety wciąż bardziej wierzymy w medycynę naprawczą aniżeli w profilaktykę i promocję zdrowia.
[ . . . ]