Często mówi się, że tutoring jest dla zdolnych i utalentowanych, a jego celem jest pomóc takim osobom w pełni wykorzystać swój potencjał. Postanowiłam zbuntować się przeciwko takiemu podejściu, ponieważ uważam, że każdy jest utalentowany i ma potencjał, który można rozwinąć. Zgodnie z tym przekonaniem rozpoczęłam pracę z dwudziestoletnim Michałem, o którym jego środowisko mówiło, że jest agresywny, kradnie i nie ma przyszłości. Dwa pierwsze stwierdzenia były prawdą – chłopak przejawiał zachowania agresywne i parę razy został przyłapany na kradzieży. Czy automatycznie przekłada się na to trzecie przekonanie? Po rozpoczęciu z nim pracy tutorskiej nie zauważyłam agresywnych zachowań – udało nam się nawiązać dobrą relację, a po jakimś czasie pojawiło się zaufanie. Podejrzewam, że było ono wynikiem faktu, że jako jedna z nielicznych osób nie mówiłam (i nie myślałam) źle o Michale, rozmawialiśmy o jego mocnych stronach, a nie roztrząsaliśmy problematycznych zachowań. Najciekawsza sytuacja miała miejsce, gdy robiliśmy jedno z ćwiczeń tutorskich mających na celu uświadomienie sobie przez Michała jego skrytych marzeń. Okazało się, że pragnie założyć własną firmę. Zaczęliśmy zgłębiać temat, rozmawialiśmy o tym, co własna firma mogłaby mu dać: pieniądze, stabilizację finansową i życiową, poczucie prestiżu. Jednak na końcu okazało się, że nie to było dla Michała najważniejsze. Jak sam przyznawał, chce mieć tylko tyle pieniędzy, ile wystarczy na godne życie i drobne przyjemności od czasu do czasu. Najważniejsze było dla niego to, że jego firma mogłaby dać ludziom pracę. Domyśliłam się, że wychodząc ze środowiska, które można nazwać patologicznym, zdawał sobie sprawę, że często to bieda i bezrobocie popycha ludzi do takiego stanu, w którym sam się znalazł. Czy Michał założy firmę w przyszłości? Nie wiem. Najważniejsze dla mnie było jednak to, że odkrył, co i dlaczego jest dla niego ważne, znalazł w sobie pewne pokłady dobra i powiązał z nimi swoją motywację do działania.
[ . . . ]